Info
Ten blog rowerowy prowadzi Fuji54 z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 9293.66 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.50 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 1000 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Marzec2 - 0
- 2015, Luty8 - 0
- 2015, Styczeń8 - 3
- 2014, Grudzień3 - 0
- 2014, Listopad8 - 2
- 2014, Październik6 - 2
- 2014, Wrzesień13 - 7
- 2014, Sierpień16 - 1
- 2014, Lipiec13 - 9
- 2014, Czerwiec15 - 24
- 2014, Maj12 - 13
- 2014, Kwiecień11 - 17
- 2014, Marzec13 - 29
- 2014, Luty16 - 28
- 2014, Styczeń4 - 6
- 2013, Lipiec3 - 1
- 2013, Czerwiec3 - 1
Maj, 2014
Dystans całkowity: | 715.69 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 27:21 |
Średnia prędkość: | 26.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 2h 16m |
Więcej statystyk |
- DST 70.10km
- Czas 02:25
- VAVG 29.01km/h
- VMAX 50.00km/h
- Sprzęt FUJI NEWEST
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerami koło Wrocławia
Poniedziałek, 5 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 5
Rano o 7:30 wskoczyliśmy razem z Jurkiem do pociągu na Wrocław.
O 10:00 byliśmy już na miejscu. Tam czekał na nas Zachariasz, syn Jurka.
Był już gotowy do startu, ale my musieliśmy się jeszcze przebrać.
Chwile przed 11:00 ruszyliśmy w trasę.
Pojechaliśmy za Wrocław do Miejscowości, których nazwy nie pamiętam.
Pogoda była bardzo dołująca, chyba ciśnienie poleciało w dół.
Zachariasz mówi, że jest taki słaby, ale koła się trzymał.
Po zakończonej wycieczce poszliśmy na kawę do dziadków Zachariasza.
O 17:00 mieliśmy pociąg powrotny do Jeleniej, więc nie zdążyłem się znudzić.
Było bardzo miło, choć na początku myślałem, że z tymi rowerami będzie gorzej.
Jeszcze wieczorem poszedłem na siłownie, na której uświadomiłem sobie, że trzeba ćwiczyć całe ciało,a nie tylko nogi.
- DST 88.48km
- Czas 03:19
- VAVG 26.68km/h
- VMAX 64.00km/h
- Sprzęt FUJI NEWEST
- Aktywność Jazda na rowerze
Trasami MTB
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 2
Razem z Sebastianem wyruszyliśmy o godz. 8:15 w trasę.
Coś tam mi mówił, że nie będzie łatwo, ale miałem to w nosie.
Wjechaliśmy trasą mtb na rozdroże Izerskie.
Szosa szła jak burza po tych kamolach.
Kola nie dał się scentrować nawet na minimetr.
Jestem z nich bardzo zadowolony.
Jednak przy samym końcu wjechałem w głupi kamień i niestety złapałem kapcia.
Dobrze, że miałem dętkę od Ariela. Chyba bez niego bym zginął marnie.
Jednak i tak zapomniałem o łyżkach do zmiany opony.
I tu się uśmiałem z Sebastiana, bo on owszem miał łyżki, ale małe łyżeczki do herbaty.
Mówi, że używa takich bo tak go tata nauczył a tymi prawdziwymi nie umie się posłużyć.